Nowy Sącz - w miasteczku
galicyjskim
Czas spędzony w Nowym Sączu podczas
zwiedzania Miasteczka Galicyjskiego
zleciał nam nie wiadomo kiedy.
Jeszcze dziś mam poczucie, że
powinniśmy tam być o wiele dłużej i
obejrzeć wszystko dokładniej.
Czego tu nie ma!?
Zapach cynamonu i kawy zaprasza do
sklepiku kolonialnego, w domach przy
rynku znajdziemy sklepik z
pamiątkami, antykwariat, pracownię
rzeźbiarza, aptekę z przed wieku,
pracownię żydowskiego krawca,
pocztę…, a ileż to czasu można
spędzić w zakładzie fryzjerskim…?
Cofamy się tutaj o przeszło sto
lat…! Do Galicji. Choć gdy zamknę
oczy, to przypominam sobie podobne
obrazy z dzieciństwa w Łodzi, z
pobliskiego Zgierza czy Bełchatowa!
A przecież do 100 lat brakuje mi
jeszcze baaardzo dużo! … a ten rynek
i kocie łby? Biegałem po podobnych w
dzieciństwie!
Od razu wyobraziłem sobie, a
właściwie przywołałem z pamięci
obrazy wozów ciągniętych przez konie
ul. Zgierską, wiozące na targ
ziemniaki, kapustę i … czego tam
jeszcze nie było?!
A to przecież nie jest środek
współczesnej Polski lecz „Miasteczko
Galicyjskie w Nowym Sączu” -
rekonstrukcja budynków, które stały
gdzieś na terenie Galicji, dawnej
prowincji monarchii austro-
węgierskiej z przełomu XIX i XX
wieku…
(-) Krzysztof Firkowski
|