przejdź do:


         


            SZCZECIN (str. 4)


Hm…, mieliśmy tyle szczęścia, że nawet
pogoda podczas naszego pobytu w
Szczecinie dopasowała się do uroku
miasta swą nieobliczalnością i
różnorodnością. Raczyła nas więc na
przemian to deszczem, to promieniami
słońca, które nagle i niespodziewanie
swym blaskiem na krótko muskały po
dachach, gzymsach czy kolorowych
ścianach, podświetlając je różnobarwną
poświatą od krwistej czerwieni po
ciężką ołowianą czerń.

Odkrywaliśmy zatem Szczecin ze słońcem
w sercach, choć z parasolem nad głową…

Byliśmy w tym mieście (aż trudno się
przyznać) po raz pierwszy, notowaliśmy
więc wszystkie wrażenia skrupulatnie w
naszych pamięciach, ale również na
kartach pamięci aparatów
fotograficznych. Byliśmy zatem tu i
tam…, aby następnie skręcając w lewo a
innym razem w prawo…, posmakować
czegoś nowego…, by ponownie zatrzymać
się to tu…, to tam…
Dostrzegaliśmy każdego dnia coś
nowego, na co wcześniej natura nam nie
zechciała zwrócić uwagi…
A może to my byliśmy takimi gapami? 
Do wielu miejsc docieraliśmy zatem
wielokrotnie! Stąd nasze wrażenia
nakładały się jedno na drugie,
uzupełniały, powielały i… pogłębiały.
Wiele miejsc zatrzymywało nas po
wielokroć, co skutkowało niestety tym,
że z braku czasu wiele innych
pozostało dla nas nieodkrytymi…

5 dni minęło jak „mrugnięcie” migawki!


           (-) Krzysztof Firkowski
 
2017 © Krzysztof Firkowski
[Szczecin (1)][Szczecin (2)][Szczecin (3)]