Feliks Firkowski
- aptekarz z Bodzentyna

autorka: Leokadia Firkowska
artykuł z dnia: 14.04.1986

poprzednia strona

Prowizora farmacji Feliksa Firkowskiego, stryja mojego męża, nie znałam osobiście, ale stojąc przez osiemnaście lat za pierwszym stołem bodzentyńskiej apteki słyszałam o nim od pacjentów wiele dobrego. Ta wdzięczna pamięć, którą zachowali mieszkańcy do dziś, zachęciła mnie do opracowania wspomnień o tym człowieku wielkiego serca i umysłu. Dobry fachowiec i społecznik wrażliwy na ludzką niedolę, pomagał swoją radą ludziom w czasach, gdy opieka lekarska była niewystarczająca, a wieś kielecka pogrążona w nędzy i ciemnocie. Do lekarza, któremu często trzeba było płacić wysokie honorarium, zwracano się na ogół w ostateczności, czasem już wówczas, gdy śmierć zaglądała w oczy. Najczęściej korzystano z pomocy apteki.

Feliks Firkowski urodził się 15 listopada 1882 r. w Jasionie k. Końskich, w rodzinie liczącej dziewięcioro dzieci. Szkołę powszechną ukończył w Żarnowie, maturę uzyskał w 1904 r. w Częstochowie, po czym rozpoczął praktykę w aptece w Łodzi. W dniu 4 lutego 1911 r. wziął udział w strajku pracowników aptek. Spośród osiemdziesięciu strajkujących kilkunastu zostało aresztowanych i uwięzionych przez carską policję; był wśród nich również Feliks. Po uwolnieniu z więzienia musiał opuścić Łódź. Wyjechał do Kijowa i tam pracując w aptekach ukończył kurs dla pomocników aptekarskich.

Od 1915 r. pracował w aptece warszawskiej mgra. Lelejki. W 1917 r. wziął udział w strajku pracowników aptek. W 1918 r. zgłosił się do wojska polskiego i przez kilka miesięcy pełnił funkcję szefa apteki wojskowej. Studiował w Warszawie w latach 1919-1921, uzyskując 14 grudnia 1921 r. dyplom prowizora farmacji (w wieku 39 lat).

W 1922 r. objął kierownictwo apteki w Bodzentynie, którą kupił od wdowy po aptekarzu Marii Mierzejewskiej, płacąc wówczas blisko 3 miliony ówczesnych marek (2950 tyś.) oraz 125 korców zboża. Pieniądze otrzymał jako schedę po rodzicach z przeznaczeniem dla niego i dwóch młodszych sióstr, którymi opiekował się do końca swojego pracowitego życia. Apteka mieściła się w owym czasie przy Rynku Górnym w miejscu dzisiejszej biblioteki gminnej. Później przeniósł aptekę do innego lokalu, przy Rynku Górnym nr 9, a w 1930 r. zbudował nowy dom, w którym na parterze urządził aptekę wraz z laboratorium, na piętrze zaś mieszkanie. Pochłonięty budową, opieką nad rodzeństwem i bratankami, pracą zawodową i społeczną - sam nie założył rodziny, pozostał kawalerem.

Od chwili zamieszkania w Bodzentynie czynnie włączył się w nurt pracy społecznej miasteczka. Przez dłuższy czas był skarbnikiem Koła Polskiej Macierzy Szkolnej, którą prowadziło prywatne seminarium nauczycielskie. Był również członkiem zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej i pełnił tam przez wiele lat funkcję skarbnika. W tym czasie straż pożarna wznosiła w Bodzentynie Dom Ludowy, w co zaangażował wiele energii. Nie stronił także od działalności politycznej, upatrując w niej platformę do niesienia aktywnej pomocy masom chłopskim w ich ciężkim położeniu. W "Wykazie działaczy politycznych, społecznych i osób wpływowych", sporządzonym w 1929 r. w Kielcach, prow. farm. F. Firkowski figuruje jako członek Stronnictwa Ludowego. Zatem ta jego działalność uważana była wtedy za znaczącą.

Po wkroczeniu Niemiec w 1939 r. Feliks Firkowski został zatrzymany w charakterze zakładnika, ale wkrótce uwolniono go i powrócił do pracy w aptece. Jego gościnny dom stanowił schronienie w czasie okupacji zarówno dla licznych członków rodziny, jak również dla uchodźców i osób wysiedlonych. Wszystkim im pomagał w tych trudnych latach, zapewniał dach nad głową, wyżywienie, czasem pracę w aptece. Z rodziny przebywały tam bratanice Helena i Janina, a najdłużej Anna, w 1939 r. studentka trzeciego roku farmacji w USB w Wilnie. Mieszkając u stryja, uczęszczał przez rok na tajne komplety w zakresie szkoły średniej jego bratanek Antoni. W aptece bodzentyńskiej znalazły pracę i spokojną przystań Halina Fedecka - pomocnik aptekarski i Barbara Krupińska - studentka farmacji USB. Przez krótki czas znaleźli opiekę u aptekarza bodzentyńskiego dentystka Wolińska i lekarz Habdank.

Ważną formą patriotycznej i społecznej działalności prow. farm. Feliksa Firkowskiego w okresie okupacji była pomoc partyzantom i ludziom prześladowanym. Zakres tej pomocy w pamięci ludzkiej określony został jako bardzo znaczący. W tygodniku "służba zdrowia" z dnia 7 maja 1972 r. w artykule pt. " Ślad historii" czytamy: " Komisja Historyczna Zarządu Okręgu ZBoWiD w Kielcach podjęła próbę wydobycia z zapomnienia ludzkich czynów ... Zawodna jest ludzka pamięć, nikłe zapiski z czasu minionego, w którym działali ludzie żarliwi. Większość z nich zresztą zacierała ślady swojej działalności, by nie narazić siebie i innych na represje okupanta..." I dalej: "Na prowincji szczególną rolę spełnił niezapomniany do dziś mgr Feliks Firkowski".

Zaopatrywał on oddziały partyzanckie w leki i opatrunki. Pomógł w urządzeniu szpitalika partyzanckiego w Bodzentynie. O faktach tych relacjonował lekarz Browar-Paszkowski, który wraz z Bogdanem Arendarskim był organizatorem tego szpitalika. Przekazywanie leków i opatrunków partyzantom odbywało się najczęściej przez łączników. Helena Firkowska-Milcarz, bratanica aptekarza, która podczas okupacji jakiś czas przebywała w jego domu, wspomina, że w jego mieszkaniu prywatnym stała duża skrzynia z opatrunkami, przeznaczonymi do zaopatrywania oddziałów walczących. Helena wielokrotnie wraz z Anną, swoją stryjeczną siostrą, zanosiła wieczorem w koszu do szpitala partyzanckiego bandaże, gazę i leki. Były partyzant, Bolesław Sikora z Bodzentyna wspomina, że jako łącznik często przychodził do apteki po leki, opatrunki, środki przeciwko wszawicy i świerzbowi potrzebne kolegom "w lesie". F. Firkowski wiedział im on jest i nigdy nie brał od niego pieniędzy. Wacław Szumilewicz, pseudonim "Atos", były partyzant obecnie działacz ZBoWiD z Suchedniowa podaje, że wielokrotnie pobierał od aptekarza F. Firkowskiego opatrunki dla rannych partyzantów, ukrywających się w pobliskich wioskach. Przeniósł też osobiście do lasu wagę apteczną i składniki do sporządzania butelek samozapalających, przygotowywanych w celu niszczenia czołgów. Oświadcza, że aptekarz pouczył go, iż trzeba brać 7 g cukru pudru na 1 g. Kalium chloricum, ponadto dodać benzyny i kwasu siarkowego. Środków tych dostarczał mu F. Firkowski.

Za przynależność do konspiracji został aresztowany w 1942 r. młody farmaceuta, mgr Zenon Świderski, zatrudniony w aptece bodzentyńskiej od 1935 r. Zesłany do obozu zagłady w Oświęcimiu zmarł na czerwonkę.

W warunkach okupacyjnych zdobycie leków niezbędnych do funkcjonowania apteki było problemem. F. Firkowski nie poddawał się biernie trudnościom. Brak specyfików wyrównywał wzmożoną produkcją laboratoryjną. Skupował od ludności surowce roślinne i przerabiał je na poszukiwane leki. Zdobywał nielegalnie olej, potrzebny do różnych nacierań (np. olejku kamforowego), lub smalec, który służył np. do wyrobu maści cynkowej, maści na świerzb i innych.

Inną kartą działalności F. Firkowskiego była pomoc pieniężna i rzeczowa dla ofiar hitlerowskiego terroryzmu i przemocy. Wśród pamiątek po aptekarzu bodzentyńskim zachował się list dziękczynny Abrama Wajntrauba, napisany z Hapfy 12 stycznia 1946 r. Łamaną polszczyzną dziękuje w nim za ocalenie jego ojca przez udzielenie mu żywności i pieniędzy. Stary Herszel Wajntraub ukrywał się w okresie okupacji wraz z kilkoma innym Żydami w schronie leśnym w pobliżu Bodzentyna; ludzie zanosili im tam żywność. Po wyzwoleniu, dzięki pomocy materialnej aptekarza, mógł ułożyć sobie egzystencję w trudnych powojennych miesiącach, w które wkroczył w łachmanach i bez grosza. Jego syn pisał: "Ta zapomoga była potrzebna ojcu na pierwszy kawałek chleba. Był to bezinteresowny gest dobroci aptekarza, który nie da się słowami wyrazić". Młody Abram Wajntraub pragnął się zrewanżować po wojnie, oferując aptekarzowi gościnę u siebie i wsparcie.

Ale aptekarz bodzentyński nie skorzystał z zaproszenia. W 1948 r. zdrowie jego zaczęło szwankować: dolegała mu choroba serca, męczyło chromanie przestankowe. Zaangażował więc do pracy w aptece bratanka Antoniego i mgr Janinę Sudenis, która świeżo ukończyła studia na UJ. W 1950 r. Janina i Antoni zostali małżeństwem. Gdy w 1951 r. apteka została przejęta na własność państwa, prow. farm. Feliks Firkowski został początkowo jej kierownikiem. Jednak w miarę postępów choroby przekazał kierownictwo mgr Janinie Sudenis-Firkowskiej. Sam pozostał pracownikiem apteki aż do chwili swojej śmierci w dniu 29 grudnia 1952 r.

Feliks Firkowski pochowany jest w Bodzentynie, w grobowcu rodzinnym, na którym widnieje napis: "W pracy i wyznawaniu praw Bożych szli ku nieśmiertelności".