Kolarskim
mistrzem Polski na rak 1977 został zawodnik MZKS Karkonosze
Jelenia Góra - Juliusz Firkowski. Zanim przeniósł się do
Jeleniej Góry - już było o nim słychać w Polsce.
- Jak to się stało, że trafił pan do
Jeleniej Góry ?
- Przed służbą wojskową jeździłem w Starcie Lublin,
gdzie się zresztą wychowałem. Przez dwa lata pobytu w Legii
zdobyłem pierwsze tytuły mistrza Polski w Legii - w wyścigu
drużynowym na 100 kilometrów i długodystansowym wyścigu na
torze. Miałem kilkanaście innych sukcesów, które podbudowały
mnie psychicznie. Potem postanowiłem przenieść się ze
Startu do innego klubu. Skorzystałem z pierwszej propozycji i
trafiłem do MZKS Karkonosze.
- W Jeleniej Górze miał Pan trudny start...
- Odebrano mi licencję zawodniczą, zostałem zawieszony,
wypadłem z kadry i mimo że karencję mi skrócono, licencję
zwrócono po dwóch miesiącach, to najważniejszy okres
przygotowań do sezonu mogłem spisać na straty. Nie
zakwalifikowałem się do mistrzostw Polski, w górskich
mistrzostwach przejechałem tylko trzy okrążenia. Wiedziałem,
że forma musi przyjść. Pierwszą oznaką dobrej dyspozycji
było zwycięstwo w wyścigu o Puchar dyrektora Kopalni Węgla
Brunatnego "Turów" - przed Szurkowskim i Mytnikiem.
Później było coraz lepiej. Wprawdzie w wyścigu Przyjaźni
zająłem dopiero dziewiąte miejsce, ale wygrałem jeden
etap, klasyfikację na najaktywniejszego i później w ciągu
tygodnia - trzy kryteria uliczne oraz mistrzostwa Polski w jeździe
na czas.
- Podobno miał pan szczęście bo nie wszyscy
startowali...
- Duża szkoda, że ich zabrakło. Właściwie to tylko z
Mytnikiem mógłbym przegrać. Startuję już od dwudziestu
lat i wierzę, że właściwe sukcesy są dopiero przede mną.
- Nie ma pana w kadrze na Wyścig Pokoju...
Mógłbym spróbować szczęścia, zwłaszcza, że wyścig
przejeżdża przez Jelenią Górę. W podobnej sytuacji jak ja
jest jeszcze kilku innych kolarzy np. Nowicki czy Raczkowski.
- Jaki ma pan plan na najbliższy sezon ?
- Szkoda, że utworzono hermetyczną grupę przełajowców, która
jeździ tylko zimą. Chętnie bym pojechał przełaje, ale
tylko wtedy, kiedy byłyby one traktowane jako zawody
przygotowujące do sezonu szosowego. Na razie przygotowuję się
bardzo spokojnie - mam nadzieję do mistrzostw świata. Mogę
nastawić się także na start w mistrzostwach Polski parami.
- Co daje panu kolarstwo ?
- Ogromną satysfakcję, możliwość poznawania ciekawych
krajów, ludzi - wszystko to razem jest piękne, mimo że
wymaga wyrzeczeń, ogromnej pracy i zdyscyplinowania. W
sporcie nauczyłem się samokontroli, chodzenia spać kiedy
trzeba i rezygnacji (bez żalu) z kieliszka czy papierosa.
Kolarstwo jest dla twardych ludzi.
|