Na imię miała Róża
Na imię miała Róża. Była sierotą, a całym jej bogactwem
i wianem była niezwykła uroda i pracowitość. Lubiana przez
wszystkich, miała wielu przyjaciół i wielbicieli. Syn sołtysa
Franek zakochał się w pięknej Róży i wkrótce uwiódł ją,
obiecując małżeństwo. Jednak rodzice Franka nie zgodzili się
na ten mezalians i wyswatali mu bogatą pannę. Róża umarła z
żalu po stracie ukochanego. Franek ożenił się, ale też niedługo
opuścił ten padół. Gdy go pochowano - święta ziemia nie
chciała przyjąć szczątek grzesznika i trumna z umarłym wróciła
na powierzchnię. Ksiądz kazał zebrać ze starych mogił trzy
krzyże drewniane i wraz z trumną wszystko spalono, a Franka
pogrzebano ponownie. Gdy kolega przyszedł na cmentarz następnego
dnia, aby się pomodlić za duszę zmarłego przyjaciela, nagle
poczuł, że coś trzyma go za rękaw. Ukazał się duch Franka,
który poprosił kolegę, żeby odnalazł na cmentarzu Różę, a
następnie zaprowadził ich do kaplicy cmentarnej. Gdy tam weszli,
chłopak otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Paliły się świece,
organy grały, ale nie "veni creator" lecz
"requiem". W kaplicy roiło się od innych dusz. Były
też nieznane larwy i strzygi. Przy ołtarzu stał kościotrup,
ubrany jak ksiądz. Była to śmierć. Podeszli do niej Róża i
Franek i wtedy śmierć udzieliła im ślubu. Po tym fakcie nagle
wszystko znikło. Chłopak poczuł się wolny, dotarł do wsi,
gdzie opowiedział o swojej niesamowitej przygodzie. Trudno było
w to uwierzyć, ale świadek tego zdarzenia mówił o tym z całym
przekonaniem. W ciągu nocy bardzo się postarzał i osiwiał.
mgr farm. Leokadia Firkowska
|