Tadeusz Firkowski |
W styczniu 2006 roku odszedł nieodżałowany mój stryj śp. Tadeusz Firkowski, syn Franciszka i Aurelii. Urodził się w 1914 roku w Radwanie - zmarł w Leister w Wielkiej Brytanii. Na obczyźnie znalazł się nie z własnej woli, tak jak tysiące naszych rodaków. Przeżył wiele tragicznych chwil, poczynając od 1939r, kiedy- jako podoficer przez wschodnie rubieże Rzeczypospolitej, został internowany na terenie Rumunii, dzieląc los tysięcy żołnierzy i oficerów. Następnie przeszedł szlak bojowy walcząc pod Tobrukiem (gdzie był ranny) i Monte Casino. Bardzo niechętnie wracał do tamtych lat, nie był skory do zwierzeń i opowieści. Raz tylko wspomniał, że we wrześniu 1939r runął jego świat; stracił Ojczyznę, rozstał się z Rodziną, Rodzicami, z którymi się już nigdy nie zobaczył, rodzeństwem, przyjaciółmi. Ale przez wszystkie lata najbardziej cierpiał z powodu nostalgii, która zżerała go psychicznie - ta straszna tęsknota za Polską! Mijały lata okupacji, koniec wojny - rodzina w kraju z nadzieją oczekiwała na znak życia z Jego strony. Aż wreszcie pod koniec lat czterdziestych dotarł list radością przyjęty... Przeżył koszmar wojny i przebywa w Wielkiej Brytanii, gdzie założył Rodzinę. Ożenił się z Polką, której los również nie szczędził cierpień. Wywieziona z kresów (okolice Drohabycza) z rodziną na Syberii, cudem "wyrwana" z tej otchłani za przyczyną gen. Andersa, znalazła się w Afryce i tam się poznali. Kiedy po II wojnie światowej Polska znalazła się za "żelazną kurtyną" kontakt nawet listowny był bardzo utrudniony, niekiedy wręcz niebezpieczny dla obywateli w PRL. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych nieco zelżało. Zezwolono na przyjazd osób z Zachodu i ewentualny wyjazd tam w sporadycznych przypadkach. Wówczas rodzeństwo stryja Tadeusza tzn siostry i brat - mój tata usilnie zapraszali Go do Polski, deklarując pełną gościnę. Jednak każda odpowiedź zawierała stwierdzenie, iż jest to niemożliwe. Aż wreszcie nadarzyła się okazja, aby wyjaśnić tę kwestię - otóż stryj nie przyjął obywatelstwa brytyjskiego. Na pytanie: dlaczego - padała odpowiedź: Przecież nie mogę zdradzić Polski - mojej Ojczyzny. Służyłem pod Sztandarami: "Bóg, Honor, Ojczyzna". Dopiero po perswazji i tłumaczeniach załatwił formalności i odwiedził kraj dwukrotnie w 1973 i 74 roku. Goszcząc u rodzeństwa, nie omieszkał jednak pojechać w rodzinne strony - zawitał również do Radwana. Był zagubiony, niepogodzony z losem, żył skromnie, ale mimo nalegań rodziny nie zdecydował się na powrót do kraju. Tłumaczył, że tam córki - Barbara i Marta, wnuki - zwyczajnie nie miał już siły. A żona Hasia z domu Janicka po dziś dzień nie przyjęła obywatelstwa brytyjskiego. Tak mocno w ich sercach żyła Polska. Przez długie lata utrzymywałam ze stryjem i jego żoną kontakt listowny a od 1999r i telefoniczny, bowiem wreszcie mieli telefon. Po I naszym Zjeździe stryj otrzymał gazetkę. Opowiadałam jak było. Bardzo się cieszył i podziwiał, że doszło do spotkania na taką skalę i że taka duża jest Rodzina Firkowskich. Pytał o Radwan. Kilkanaście dni przed jego śmiercią otrzymałam wiadomość o pobycie stryja w szpitalu - stan był poważny. Przekazano mi jednocześnie Jego życzenia - aby spoczął w Polskiej ziemi. Kiedy nadszedł kres poinformowano mnie, że uroczystości pogrzebowe odbędą się w polskim kościele katolickim w Leicester, a prochy zostaną przeniesione do Polski. Ustaliliśmy, że zostaną złożone w grobowcu moich Rodziców w Warszawie, poprzedzone mszą św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego. Nagle urwały się kontakty z rodziną Stryja, zanikły telefony... I chociaż nie spełniła się Jego Wola - Wielka Rodzina Firkowskich ogarnia go wierną pamięcią w ciszy i zadumie, a wiatr od Gór Świętokrzyskich niech zaniesie zapach ziemi radwańskiej - tam, gdzie spoczywa!
Wspominała Alicja
Grochowska z d. Firkowska
|