Wstęp Fotoreportaż Zdjęcia Rozliczenie
Lista uczestników 30 metrowe drzewo genealogiczne
Rada Familijna Przygotowania Kronika
Zdjęcia grupowe Przemówienia Prasa Tekstowe drzewo
Moje wrażenia Książki Wasze opinie Tybet Podziękowania
Fotoreportaż z pobytu Tima i Erica Uwagi II Zjazd Rodziny Firkowskich


Kiedy wyjeżdżałem z Sielpii w poniedziałek rano, zadzwoniła do mnie dziennikarka "Słowa Ludu" i poprosiła abym napisał swoje wrażenia ze Zjazdu ! Zgodziłem się, ale tak naprawdę nie miałem "zielonego pojęcia" jak takie wspomnienia się pisze... Spróbowałem... Siedziałem do godziny 2:00 w nocy i starałem się coś sensownego napisać... Napisałem... Ale to jednak chyba nie o to chodziło, bo tekst ten nigdy nie został wydrukowany... Zamieszczam go więc tutaj... bo jest szczery i prawdziwy...

Już po... zakończył się pierwszy Zjazd Rodziny Firkowskich !! Na zawsze pozostanie w mojej pamięci... Tyle miłych i wzruszających chwil, w ciągu zaledwie dwóch dni, nie przeżyłem chyba jeszcze nigdy... To były dwa niesamowite dni... 

Do Sielpi (na miejsce Zjazdu) pojechałem już w piątek, aby rozpocząć przygotowania do tej Rodzinnej imprezy. Kiedy dojeżdżałem do Ośrodka ZHP czułem lekkie podniecenie... Łukasz – myślałem – za parę godzin na Twoje zaproszenie ma przyjechać około 200 osób... Ludzi, którzy nigdy się nie widzieli, czasem nawet nie słyszeli o swoim istnieniu... Czy przyjadą ? – zastanawiałem się... - Jaka jest ta moja Rodzina ? Czy wszystko się uda ? A pogoda ? Oby tylko nie padało... 

Kiedy dojechałem na miejsce... ujrzałem kilka znajomych twarzy... Oni specjalnie przyjechali tak wcześnie, żeby mi pomóc. Będzie dobrze ! Musi być dobrze ! – powtarzam w myślach. 

W piątek przyjechało około 50 osób. - Oj, to bardzo dużo ! A w sobotę wszystkich ma być cztery razy tyle !! 

To co wydarzyło się w sobotę trudno opisać słowami... to chwile pełne emocji, wzruszeń, które towarzyszyły wszystkim podczas pierwszych spotkań... Nareszcie mogłem poznać osoby, z którymi korespondowałem przez Internet, z którymi rozmawiałem przez telefon, lub do których wysyłałem listy... - To oni... przejechali (wielokrotnie kilkaset kilometrów), żeby się spotkać !! To niesamowite, wspaniałe !! 

Miło było patrzeć na moją Rodzinę przechadzającą się wzdłuż ponad 30 metrowego drzewa genealogicznego... Poznawali samych siebie, swoje korzenie, a także swoją „nową” Rodzinę !  Rozmowy, jeszcze raz rozmowy... szukanie pokrewieństwa... wspomnienia... opowieści... Wszyscy tacy mili, serdeczni... 

Po chwili, ktoś nieśmiało wyjął długopis i dopisał jakąś brakującą datę... jakieś imię... a w jego ślad poszli inni... - Dopisują !! Dopisują !! Nowe informacje, mnóstwo nowych informacji !! 

O godzinie 13:00 odbył się obiad... pierwszy wspólny posiłek... podczas którego nadal trwały rozmowy, a uśmiechy nie znikały z niczyjej twarzy... 

Stres i napięcie, które mi od rana towarzyszyły, spowodowały, że nawet nie zauważyłem kiedy wypiłem cały barszczyk czerwony, którego tak bardzo nie lubię... 

Około 14:00 zaplanowałem najważniejszą część Zjazdu – oficjalne spotkanie... Zdecydowałem, że odbędzie się ono pod gołym niebem, w amfiteatrze przy jeziorze... - Nie może padać... tylko nie dziś... - w myślach odganiam chmury... 

Kiedy stałem już na scenie... z jednej strony ogarnęła mnie ogromna radość, że są... że przyjechali...  z drugiej ciągle obawiałem się czy wszystko się uda... 

Czułem podniecenie... Po dwóch latach poszukiwań odnalazła i spotkała się Rodzina Firkowskich... Tego chyba nikt się nie spodziewał... – Czy to sen ? Nie ! Oni tu są, siedzą przede mną... uśmiechają się serdecznie... Zacząłem przemawiać... 

Po kolacji odbyło się ognisko z pieczeniem kiełbasek z muzyką graną przez DJ. Już z daleka słychać było biesiadne piosenki... Kiedy doszedłem do amfiteatru... nie wierzyłem własnym oczom... Moja Rodzina bawi się, tańczy, śpiewa... Wszyscy razem... seniorzy i dzieci, młodsi i starsi.... WSZYSCY !!! CAŁA RODZINA !!!

Aż dwa lata żmudnych poszukiwań... i tylko dwa zjazdowe dni...  Ale te dwa Zjazdowe dni wynagrodziły wszystko... Widok rozradowanych ludzi, którzy bawią się razem, uśmiechają, tańczą – chociaż jeszcze przed paroma godzinami w ogóle się nie znali... – był wart tego całego wysiłku... Ale właściwie od początku powinienem się tego spodziewać – przecież to FIRKOWSCY !! A więc jednak się UDAŁO ! I nawet pogoda dopisała J 

Za dwa lata, też się tu spotkamy... ale w jeszcze większym gronie. Kochana Rodzinko do zobaczenia... już za Wami tęsknię...